Historie krótkie i ciekawe: Król Sielaw zaprasza na cmentarz
2023-06-30 10:30:00(ost. akt: 2023-11-20 11:23:04)
Mikołajki. Wiadomo, żeglarska stolica Polski, cudownie położony między Tałtami i jeziorem Mikołajskim mazurski kurort. Wszystko prawda. Ja chciałbym was zaprosić, kiedy już zwykniecie do mazurskiej wody i zrobicie sobie selfie z Królem Sielaw, na...cmentarz.
Żydów w Prusach, na Warmii i Mazurach nigdy nie było dużo. Dlaczego? Choćby dlatego: — Postanawiamy żeby żaden Żyd, żaden czarnoksiężnik, żaden czarodziej..., który się sprzysiągł z diabłem łamaniem i handlowaniem wiary, nie mógł istnieć w naszym kraju i być tolerowanym — ogłosił na początku XIV wieku krzyżacki Wielki Mistrz Zygfryd von Feuchtwangen.
Żydzi nie mieli w tamtych czasach łatwego życia. Nie tylko zresztą u niemieckich zakonników, ale i w Europie. W XIV wieku w Europie zachodniej szalała dżuma. Dochodziło wtedy do licznych pogromów, bo to Żydów motłoch oskarżał o jej wywołanie. Żydzi szukali wtedy i (i znaleźli) schronienie między innymi w Królestwie Polskim.
Stosunek pierwszego księcia pruskiego Albrechta (1490–1568, to ten od Hołdu pruskiego), gorliwego luteranina, do Żydów kształtował się pod wpływem nauki Lutra. Kiedy Luter uznał, że nawrócenie Żydów będzie niemożliwe, książę pruski przestał być tolerancyjny. Odmówił Żydom zgody na osiedlanie się w księstwie, zakazał im także prowadzenia handlu.
Zresztą ten zakaz dotykał nie tylko ich. W ustanowionym w 1567 roku prawie takim zakazem objęto także Cyganów.
Taki zakaz obowiązywał też na rządzonej przez biskupów Warmii. Biskup Maurycy Ferber w 1526 roku zarządził na przykład, że niekatolicy mogą przebywać na Warmii nie dłużej niż jeden rok. To prawo było jednak skierowane nie tylko przeciwko Żydom, ale też i protestantom.
Warto tu może trochę odczarować księcia Albrechta, który ma opinię antypolskiego. Przypomnijmy, że Albrech był w połowie Polakiem, bo jego matka (Zofia Jagiellonka) była córką Kazimierza Jagiellończyka). Albrecht po Hołdzie pruskim marzył o polskim tronie, a potem widział na Wawelu swojego syna. — Syn ten, według planów...księcia, miał...starać się o polską koronę. W nadziei, że zostanie polskim królem, wychowywał się wśród polskich rówieśników i uczył języka polskiego. Nie miał jednak szans, by zdobyć koronę. Na przeszkodzie stanęła choroba umysłowa — pisze prof. Stanisław Achremczyk w swojej "Historii Warmii i Mazur".
Na terenie Prus Książęcych i wreszcie Królestwa Prus zakazy osiedlania się Żydów obowiązywał aż do początku XIX wieku, choć Żydzi mogli dostać indywidualne zgody na osiedlenie. W XVIII wieku w całych wschodnich Prusach mieszkało tylko kilkuset Żydów, najwięcej w Królewcu.
Formalnie w 1812 roku pruski król zezwolił na osiedlanie się Izraelitów w wybranych miejscowościach i nabywanie przez nich nieruchomości. Co nie zmienia faktu, że kilka lat później wykluczono ich ze służby publicznej a potem zabroniono też piastowania stanowisk akademickich. Ostatecznie jednak w połowie XIX wieku żyjącym w Prusach Żydom przyznano te same prawa co chrześcijanom.
Poprawnie to ostanie "Żydom" powinienem chyba napisać "żydom". Dlaczego? Wyjaśnia to Rada Języka Polskiego:
[…] nazwa żyd/Żyd może być zapisywana dwojako — małą literą, jeśli oznacza wyznawcę religii, a wielką — gdy mowa o członku narodu. Jeśli mamy napisać o jednej osobie — żydzie i Żydzie jednocześnie, czyli o wyznawcy religii, który jednocześnie należy do narodu żydowskiego, to to, czy użyjemy małej czy dużej litery, zależy od kontekstu. Treść zdania O pokój modlili się chrześcijanie i żydzi wyraźnie wskazuje na to, że opisuje się wyznawców religii, dlatego pojawiło się w nim słowo żyd zapisywane małą literą. W zdaniu O pokój modlili się Polacy i Żydzi podkreśla się przynależność wymienionych w nim osób do pewnych narodów, dlatego rzeczownik Żyd został zapisany wielką literą. Jeśli zaś kontekst nie wskazuje na to, którego z rozumień dotyczy interesujące nas słowo, to zapisuje się je raczej wielką literą (np. Na spotkanie przyszło wielu Żydów, Poznał młodego Żyda).
W każdym razie w końcu XIX wieku w Prusach Wschodnich mieszkało około 14 tysięcy Żydów, to mniej niż 1% ogółu mieszkańców. W końcu XIX wieku w miastach było ich więcej, najwięcej w Szczytnie, bo ok. 4%, ale było to w sumie 170 osób. W Olsztynie było ich prawie 500. Na Mazurach było ich w sumie nie więcej jak 3 tysiące.
Warto wspomnieć, że to jednak na Mazurach właśnie zaczął wychodzić pierwszy na świecie żydowski periodyk drukowanym w języku hebrajskim. Stworzył go rabin Eliezer Lipmann Silberman (1819-1882). Pierwszy numer pisma „Hamagid” (Ha-Magid - hebr. kaznodzieja) ukazał się w Ełku w 1856 roku i wychodził w stolicy Mazur przez następne 40 lat. Przez te lata trafiał w ręce Żydów rozproszonych po ówczesnych wielkich miastach Cesarstwa Rosyjskiego, Niemiec i Bliskiego Wschodu. Gazetę czytano także w Królestwie Polskim, "Hamagid" był prenumerowany nawet w Persji i Chinach.
Pierwsi Żydzi osiedlili się w Mikołajkach na początku XIX wieku. Pochodzili z Królewca i Wilna. Nie było ich wielu. Trudnili się tradycyjnie kupiectwem, ale też dzierżawili okoliczne jeziora. Ślady po tym zachowały się w niemieckich nazwach lokalnych, np. płycizny na jeziorze Mamry to Judenberg i Ko-
schelne (raczej Koszerne). Z upływem lat coraz bardzie wtapiali się w niemieckie otoczenie i coraz częściej czuli się obywatelami Rzeszy wyznania mojżeszowego. Wielu z nich wręcz uważało się za Niemców pochodzenia żydowskiego.
schelne (raczej Koszerne). Z upływem lat coraz bardzie wtapiali się w niemieckie otoczenie i coraz częściej czuli się obywatelami Rzeszy wyznania mojżeszowego. Wielu z nich wręcz uważało się za Niemców pochodzenia żydowskiego.
Choć oczywiście wielu Żydów miało też propolskie sympatie. I tak Dawid Mendelsohn, ojciec sławnego architekta Ericha Mendelsohna, podpisał odezwę wzywającą do głosowania na kandydata polskiego, księdza Antoniego Wolszlegiera. — Każdy człowiek wyznania mojżeszowego winien głosować na Polaka, bo jest on przyzwoitym chłopem — stało w odezwie.
Szybko okazało się jednak, że Niemcy nie chcą ich uznać za swoich. Nastroje antysemickie w Niemczech zaczęły rosnąć już nasiliły się po przegranej I wojnie, kiedy Żydów zaczęto oskarżać, że wspomagali wrogów Niemiec. A potem przyszedł Hitler. NSDAP była na Mazurach bardzo popularna. Już w wyborach z 1932 roku
W tym samym roku gmina żydowska w Mikołajkach liczyła 43 Żydów (1,8% ogółu mieszkańców). Należeli do niej także mieszkańcy kilku okolicznych wsi. Gmina posiadała synagogę, cmentarz i rzeźnię rytualną.
6 lat później hitlerowcy urządzili w całych Niemczech antyżydowskie pogromy zwane "Nocą kryształową". Także na Mazurach, najokrutniejszy w Nidzicy. Bojówkarze NSDAP zamordowali tam Minnę Zack i Juliusa Naftali. Nie ponieśli za to żadnej kary. Sprawiedliwość dopadła ich dopiero w 1962 roku, kiedy erefenowski sąd skazał dwóch głównych uczestników na kilka lat więzienia. Kolejnego sądzono już po upadku muru berlińskiego, bo staruszek mieszkał w NRD. W 1992 roku skazano go na dwa lata w zawieszeniu za pomocnictwo w zabójstwie Minny Zack.
— W niewielkich ośrodkach mazurskich Żydzi nie mieli możliwości uchronić się od codziennych przejawów antysemityzm, ale też ich chrześcijańscy sąsiedzi nie mogli po prostu odwracać wzroku. Przed nikim nie mogło się ukryć to, co się działo z Żydami — napisał Andreasa Kossert w książce "Mazury. Zapomniane południe Prus Wschodnich" komentując te pogromy.
Po „Nocy kryształowej” ostatni Żydzi wyjechali z Mikołajek do większych niemieckich miast. Po wybuchu wojny zginęli w niemieckich obozach zagłady, kilka rodzin przeżyło jednak Zagładę. Pozostał po nich tylko niewielki cmentarz z macewami. Najstarsza pochodzi z 1847 roku, najmłodsza z 1931. W sumie zachowało się tam 27 macew i 20 grobów bez tablic. Macewy są dwujęzyczne, z jednej strony maja napisy hebrajskie, z drugiej niemieckie.
Zatem, kiedy już zrobicie sobie wspomniane selfie z Królem Sielaw (to nie tylko fontanna, ale też i motyw z herbu Mikołajek), to zapraszam na cmentarz. Łatwo tam trafić, bo jest oznaczony na Goole Maps. To raptem kilometr piechotą od rzeźby (ulica Dybowska 11). Po drodze można zobaczyć też kawałek starych Mikołajek:
— Wzdłuż obu brzegów wąskiej cieśniny ciągną się długim szeregiem domki, stoją tuż nad wodą (Niemcy zwą Mikołajki mazurską Wenecyą), kilka schodków od drzwi wiedzie nad jezioro lub wprost przy progu leży pomost a powyżej niego-leśne wzgórza. Ludność tej małej mieściny przeważnie polska (mazurska) trudni się spławem drewna, rybołówstwem lub handlem ryb...Miasteczko (chociaż z blizka nędzne i brudne) wygląda ślicznie, ciągnie się amfiteatralnie nad wodą — pisała w 1913 roku Stefania Sempołowska w artykule "Mazury Pruskie".
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez